piątek, 5 lutego 2016

W kierunku "Cyrku nocy" Erin Morgenstern

żródło:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/151846/cyrk-nocy
Sięgając po "Cyrk nocy" w sumie spodziewałam się, że dostanę magiczną powieść, gdzie dwójka ludzi zostanie zmuszona do bezpośredniej walki i gdzieś tam po drodze narodzi się uczucie między nimi.
W rzeczywistości dostałam coś zupełnie innego.

Hektor Bowen i pan A.H- od lat toczą między sobą walki. Pozyskują kolejnych uczniów, wymyślają nowe areny i obserwują, czekając, aż pojedynek dobiegnie końca, tylko po to by zacząć od początku.
Ten pojedynek w sumie niczym się nie różni, no może pomijając fakt, że tym razem arena przewyższa wszelki wyobrażenia.
Celia Bowen i Marco stają do pojedynku jednak nikt nie przewidział jak potoczą się ich losy.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to połączenie grozy, tajemnic i magii, które stworzyło niepowtarzalny klimat. Jednak później to się rozmyło. Na początku czułam znaczenie wydarzeń, przestrach, niepewność i choć autorka do samego końca nie wyłożyła przed nami wszystkich kart to potem stało się to takie mniej podniosłe. W dodatku denerwowało mnie to że do samego końca nie wytłumaczono zasad pojedynku ciągle zaznaczają, że to jest bardziej złożone niż się wydaje.

Akacja książki jest powolna co sprawiło, że naprawdę trudno mi było wbić w wydarzenia, a nie pomogło mi nieustanne zmiana miejsc i czasu. Wiele planowania, opisów, niespodziewane pojawienie się nowych wątków, często dla mnie niezrozumiałych sprawiało, że gubiłam się w fabule i chociaż na końcu wszystko ładnie złożyło się w zgrabną całość przełożyło się to na, że książkę czytało mi się ciężko i naprawdę długo.

Jeśli już się wyżyłam to teraz czas na jakieś pozytywy.

Po pierwsze jak już wspominałam klimat, zawłaszcza ten z pierwszych stron, był naprawdę niesamowity, namacalny i magiczny.

Poza tym to naprawdę piękna historia dwójka ludzi, tak różnych że wręcz stworzonych dla siebie i ich miłość, która tak naprawdę nie ma prawa istnieć. Choć może źle to określam, bo miłość nie jest tu. Najistotniejszym motywem, bo najważniejszy jest cyrk i to wokół niego wszystko się kręci.

No i ten język. Niezwykle obrazowy pozwala zobaczyć cyrk przed oczami i poczuć jego atmosferę, pozwala się tam znaleźć i obserwować rozwój wydarzeń jak widz patrzący na kolejne przedstawienie Iluzjonistki.

To piękna książka o snach i marzeniach, które można urzeczywistnić i o tym, że zawsze warto podążać za marzeniami, nawet jeśli wydają się one tak nieuchwytne jak Le Cirque des Reves. Choć pokazuje on też mroczną stronę magi i trzeba się z tym liczyć.

Po przeczytaniu "Cyrku nocy" mam mętlik w głowie. Nie wiem czy wychwalać tą książkę czy hejtować. Nie jestem w stanie nawet wystawić jej oceny, czy napisać recenzji na jej temat, która była by w miarę składna, więc może lepiej już to zakończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz